piątek, 19 lutego 2016

Liczenie - można inaczej



Uwielbiałam i nadal uwielbiam matematykę :) Liczenie, szukanie rozwiązań zawsze było dla mnie wyzwaniem, przygodą w dążeniu do właściwego wyniku. Wychodzę z założenia, że niechęć dzieci do matematyki może być spowodowana niewłaściwym jej prezentowaniem w szkole przez nauczyciela. Często jest tak, że lubimy dany przedmiot, jeśli nauczyciel - dobrze tłumaczy, jest sympatyczny, podchodzi do tematu z pasją. Jeśli jest odwrotnie - trudno przekonać pociechę do polubienia danej dziedziny.


Dlatego uważam, że po pierwsze dzieci powinny uczyć się matematyki poprzez radosną zabawę, po drugie powinniśmy wykorzystywać ich naturalną chęć do przeliczania. Przychodzi taki moment, że maluch sam pyta o liczby, udaje, że coś przelicza. Na tej fali naturalnej chęci Dziecia mego do poznawania cyferek zaopatrzyłam się w książkę Herve Tullet'a 10 razy 10.




Jest to ponad stu stronicowa księga liczb. Znajdziemy w niej "rozdział" o cyfrach, o przeliczaniu na palcach (z nieoczywistą niespodzianką), z kolorami, ciałem, kształtami, itd. Tekst jest tylko wsparciem - na kolejnych stronach znajdujemy pojedyncze słowa, krótkie zdania albo brak na nich podpisu. Nienarzucanie tekstu oraz nieoczywiste ilustracje prowokują rodzica i przede wszystkim dziecko do poruszenia wyobraźni, do opowiadania własnych historii, bajek, do budowania za każdym razem nowej narracji. Oczywiście wszystko podparte jest matematyką, która stanowi doskonałe tło każdej historii.




Generalnie 100 stron książki bazuje na liczeniu do 10. Ostatnie strony natomiast prezentują jej wielokrotności: 100, 1000, 10000, 100 000, 1 000 000, 1 000 000 000 :) Krótkie zakończenie, które pokazuje jak wiele możemy przeliczać.

Zdaję sobie sprawę, że książka jest specyficzna - nie wszystkim będzie odpowiadać, ale kto raz sięgnął po Tullet'a ma świadomość tej nieoczywistości w jego obrazowaniu świata. Dla mnie jest to wartość, która przełamuje nasze "dorosłe" spojrzenie na świat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz