wtorek, 16 września 2014

Turlututu - gwiazda ostatnich wieczorów

Zakochaliśmy się w książce. Zakochaliśmy się - Dziecię, ja i Tata (chociaż u niego to raczej stonowany entuzjazm). To jest pierwsza książka, o której mogę powiedzieć, że kochamy ją z wzajemnością. Bo kiedy bierze się ją do reki i zaczyna czytać - odpowiada nam od razu. Książka interaktywna - zjawisko, z którym spotkałam się tydzień temu i nie mogę się nadziwić, że tak późno. Ale lepiej późno niż wcale ;-)


Książka, którą tak bardzo się zachwycam to: 
Turlututu. A kuku, to ja! (autor: Herve Tullet).






Od pierwszej strony wywołuje lawinę pozytywnych uczuć. Dorosły czyta ją z coraz szerszym uśmiechem, a dziecko słucha z radością i z zadziwieniem otwiera oczy coraz szerzej. Z mojej twarzy nie schodzi uśmiech, bo widzę jak Dziecię woła "Halo" (bo nie potrafi jeszcze zawołać "czy jest tu ktoś?"), choć przy pierwszym czytaniu wstydził się włączyć w interakcję z książką. Teraz radośnie wysyła Turlututu w kosmos, szuka rozwiązania zagadki, włącza światło, miesza farbę, itd.

Od kilku dni wieczór bez Turlututu to wieczór stracony.

Szczerze polecam, jeśli chcecie znaleźć książkę, którą Wasze dziecko pokocha bardziej niż bajkę w TV.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz