Kilka słów o zabawce trochę zapomnianej w dzisiejszych czasach. Patrząc na półki dzieci z najbliższej rodziny, znajomych mało na nich miejsca na puzzle. A szkoda. Wszędzie grające, śpiewające zabawki, które wszystko robią za dziecko.
N. ma już 3,5 roku i odkąd pamiętam podsuwałam mu puzzle. Najpierw drewniane układanki - kształty, potem drewniane 9 elementowe obrazki. Pamiętam nasze zaskoczenie, gdy mając około rok ułożył 21 elementowe drewniane puzzle - samodzielnie! Nie chodzi mi o chwalenie się - a o to, że ćwiczył umiejętność łączenia fragmentów w całość od pierwszych miesięcy - co przyniosło efekty. A my, idąc za ciosem, podsuwaliśmy mu coraz trudniejsze wersje. Byłam i jestem pełna podziwu dla jego zapału. Oczywiście miał dwu- trzy- miesięczne przerwy, kiedy w ogóle nie chciał układać.
W naszym domu puzzle są wysoko w rankingu sposobów spędzania czasu :) Mamy kilkanaście kompletów, które są obecnie w obiegu (proste, drewniane - już dawno wylądowały na strychu).
Mam swoje dwie ulubione firmy, które naprawdę cenię za jakość (choć nie obyło się bez wpadek), różnorodność tematyczną obrazków, poziomy trudności. Naprawdę jest w czym wybierać :)
Trefl - nie zawiedliśmy się ani razu. Kolory, wielkość (tutaj plus za duży wybór puzzli maxi - nawet 100 elementowych), kreatywne podejście do kształtu. Układaliśmy bajkowe Świnke Peppę w kilku wariantach, Auta - 2x50 i 100 elementów, Samoloty 100 maxi, 3: 20, 36, 50; Kubusia Puchatka 60 el. i mój faworyt (mój Mąż ich nie cierpi) - Kubuś Puchatek 100 el, ale w nieregularnym konturze. Nawet ja muszę się nad nimi pogłowić ;-) Wymagają zmiany sposobu myślenia o łączeniu elementów. Warto się nad nimi pomęczyć - najlepiej wspólnie.
Trefl - nie zawiedliśmy się ani razu. Kolory, wielkość (tutaj plus za duży wybór puzzli maxi - nawet 100 elementowych), kreatywne podejście do kształtu. Układaliśmy bajkowe Świnke Peppę w kilku wariantach, Auta - 2x50 i 100 elementów, Samoloty 100 maxi, 3: 20, 36, 50; Kubusia Puchatka 60 el. i mój faworyt (mój Mąż ich nie cierpi) - Kubuś Puchatek 100 el, ale w nieregularnym konturze. Nawet ja muszę się nad nimi pogłowić ;-) Wymagają zmiany sposobu myślenia o łączeniu elementów. Warto się nad nimi pomęczyć - najlepiej wspólnie.
Clementoni - mamy ich zdecydowanie mniej. Pierwszą styczność z nimi miałam, gdy N. dostał prezent w żłobku - piękny obrazek z Nemo - cudowne kolory, czysta przyjemność dla układającego. Idąc za tym dobrym wspomnieniem kupiłam podczas wakacji 3 komplety puzzli Clementoni dla mojego syna i dwójki dzieciaków znajomych. Niestety wybór dla N. był niefortunny - po pierwsze za trudny (ale to już mój błąd - chociaż do obejścia, bo N. układa Minionki, a my z Mężem tło; z resztą dorośnie do nich jeszcze), po drugie - obrazek jest bardzo złej jakości. Kontury Minionków, smugi światła na lodzie w tle - są rozmazane :( Po ułożeniu nie wygląda to dobrze, a dodatkowo jest to utrudnienie podczas układania. Nie wiem, czy zdjęcia oddają to, co widać gołym okiem. Duży minus za te jedne puzzle.
Zdradzę Wam, że mam już naszykowane puzzle, które otworzymy dopiero za kilka lat ;) Ale już nie mogę się doczekać.
Kolejny sekret ;) Osobiście, jako dziecko, nie przepadałam za puzzlami. Myślę sobie, że właśnie dlatego, że sama nudziłam się przy nich strasznie. A one przecież nie są nudne - w radosnej atmosferze mogą doskonale zająć czas. Polecam z całego serca wspólne układanie. Wiem, że bajka w TV czy gra w telefonie jest dla nas - rodziców - łatwiejsza. Ale jak nie teraz to kiedy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz